Historia Chmielogrodu

Piątek, 15 sierpnia 2014

Kudłaty Elf

N

a skrzyżowaniu dróg prowadzących z chłodnej Północy ku ciepłemu Południu, dusznych miast Zachodu i szerokich pól Wschodu, kolejny ranek witał wciąż jeszcze senny i markotny Chmielogród. W porannej mgle unosił się charakterystyczny i dobrze wszystkim mieszkańcom znany cień dnia poprzedniego, echa hucznych zabaw, litrów pochłoniętego piwa, z trudem powstrzymanej karczmianej bijatyki i słyszalnych na pół miasta domowych awantur.

Każda kolejna zatęchła uliczka jak domino dostawała ożywcze tchnienie od poprzedniej. Promienie wschodzącego letniego słońca wpadając przez uchylone okno do pokoju Nawiedzonego Bakałarza wyraźnie uwzięły się na jego zmęczonej i spoconej twarzy. Tak, pewnikiem po szkolnych obowiązkach, zmęczony smaganiem witką po rękach tępawych żaków, zaszedł on do Karczmy Pod Jeleniem, w której jak zwykle został dłużej niż pierwotnie planował. Dobrze wiedział kogo tam spotka, bo wesołe towarzystwo traktowało tą tancbudę jak swój drugi dom. Wśród porykiwań smrodliwych trolli i szmerów wałęsających się im między nogami elfów, które cierpliwie wyczekiwały kiedy niezdarne brzydale odejdą wreszcie od stołu za potrzebą, co było doskonałą okazją by pociągnąć nieco z ich zawsze pełnych kufli, czerwononosy Pastor Andrzej prowadził ożywioną dyskusję z Piwowarem Wojtkiem, zwanym przekornie przez gawiedź Abstynentem. Tenże Abstynent regularnie bywał jednym z pierwszych mieszkańców miasta, który witał nowy dzień, wszak piwo w beczkach szybko się kończy i trzeba warzyć kolejne. Dobrze wiedział, że nie ma szczęśliwych ludzi bez świeżego piwa!

B

Bakałarz dołączył do przyjaciół, po czym jego twarz skryła się w szerokim owalu brzegu kufla. To było to na co cały dzień czekał. Doskonałe! Zimne, aromatyczne i ta wspaniała piana! Tymczasem do jego uszu dochodziła opowieść Pastora, który z przejęciem snuł rozważania na temat upadku obyczajów, wszędobylskiego zepsucia, łapówkarstwa, prostytucji ulicznej i politycznej. Zwłaszcza ta ostatnia była często na ustach pospólstwa, które widziało jak w imię trzymania się stołków władza wchodzi w szemrane układy z Pyskatymi i Smokami. Szarą eminencją zakulisowych rozgrywek na najwyższych szczeblach miejskiego ratusza wydawał się Piskliwy Mag, który jak wieść niesie pozbawił się męskich przymiotów opacznie wypowiadając starożytne zaklęcie. Cudem uratowany z eksplozji w jego czarnoksiężnej pracowni, przypłacił ją jednak głosem o co najmniej dwie oktawy wyższym. Sfrustrowany, zbierając przez lata haki na lokalnych włodarzy, starannie ich sobie rozgrywał, co sprawiało, ze żadna ważna decyzja w Chmielogrodzie nie mogła zapaść bez jego wiedzy. Tymczasem Abstynent, po kolejnym opróżnionym kuflu podziękował kamratom za towarzystwo, zmuszony był bowiem do wytoczenia z lochów Browaru, w którym dumnie rezydował i pobierał pensję, kolejnych beczek złocistego płynu. Było to o tyle istotne, gdyż niebawem do miasta zjeżdżać się miały okoliczne kreatury i dziwolągi. Chmielogród od wieków przyciągał je jak magnes. Lato to czas jarmarków, wizyt gospodarskich, kupieckich sejmików i ulicznych festynów. Tłumy z każdym dniem gęstniały, atmosfera stawała się coraz bardziej gorąca. Jednym z przyjezdnych był prekursor chmielogrodowego rock&rolla - Kudłaty Elf...

Piątek, 10 października 2014

Pyskaty Troll

Koncert Kudłatego był tylko preludium do afery, jaka rozpętała się wieczorem tego samego dnia. Wszystko za sprawą żądnych zadymy trolli, które z impetem wdarły się do Karczmy Pod Jeleniem. Na ramionach niosły Pyskatego, który tego dnia obchodził kolejną rocznicę opuszczenia łona matki. Szemrana grupa pokrak sterroryzowała obsługę dorywając się do kilku beczek świeżego piwa. Pozostałe męskie towarzystwo zostało przepędzone, poza lokalnymi dzierlatkami, które będąc już w nastroju wybitnie przysiadalnym, o dziwo czerpały niekłamaną przyjemność z kontaktu z jazgotliwym stadem.
Przechodzący w pobliżu pastor Andrzej słysząc awanturę zajrzał do środka i tylko wrodzony refleks uratował go od oberwania w głowę ciężkim cynowym kuflem, który z hukiem roztrzaskał się o grube drewniane drzwi gospody. Pomyślał więc, że co jak co, ale jego duszpasterskie posłannictwo na niewiele się tu zda, a może tylko przysporzyć kłopotów. Piwo można zawsze wypić bezpośrednio w Browarze..
Dociekliwi dostrzegli kiedyś, że Kudłaty może być pomocny w poziomowaniu chodników, kładek i podłóg. Gdy wszystko było równe jak należy, podczas obłakańczej gry ślina pojawiała się u niego w obu kącikach ust.
Piątek, 14 listopada 2014

Rubaszny Krasnolud

Opijający urodziny Pyskatego mieli tego wieczoru pecha, gdyż w alkoholowym amoku natknęli się na Rubasznego Krasnoluda, który swoim zwyczajem wyszedł późną porą w poszukiwaniu kolejnych miłosnych podbojów. Wśród dziewek wędrujących z trollami wypatrzył bowiem jedną ze swych byłych sympatii, która na jego widok natychmiast wróciła do postawy zasadniczej. Podenerwowany na swoją byłą, że prowadza się z tak podłym towarzystwem, bezceremonialnie wszedł w zbiegowisko i wyciągnął ją na bok. Rozjuszony tym afrontem Pyskaty już chciał wymierzyć krasnoludowi sążnistego sierpa, gdy ten, również obdarzony krzepkim bicepsem, zrobił unik i grzmotnął go z całej siły w dolną szczękę.

Zamroczony Pyskaty padł jak rażony piorunem, a gdy kilku jego kamratów ruszyło mu w sukurs, momentalnie podzielili jego los. Pacyfikacja trollowej watahy wniosła nieco ukojenia w tej części Chmielogrodu, choć dla Rubasznego Krasnoluda był to dopiero początek zaplanowanych wcześniej uciech dla ciała i ducha.

Piątek, 12 grudnia 2014

Szczerbaty Smok

Przodek Szczerbatego Smoka został podstępnie ukatrupiony przez niejakiego Dratewkę, który nakarmił go nafaszerowanym siarką baranem. Ponoć historia o wypitej wodzie z Wisły była zmyślona, gdyż sprawa miała poważniejsze konsekwencje dla Krakowa niż kolejna zaginiona i zbałamucona białogłowa. Smok wypił całe zapasy piwa, mętną rzeczną wodą po prostu gardząc. Było to niewątpliwie dosyć przyjemne zejście z tego łez padołu, choć oczywiście z nie lada rozmachem. Grzmot pękającego prapradziada odnotowali nawet kronikarze Chmielogrodu, do których dotarło echo odległej eksplozji.
Szczerbaty wałęsając się po okolicy natknął się w pobliżu karczmy "Pod Jeleniem" na smacznie śpiące w rynsztoku trolle - żałosną pozostałość po pacyfikacji Rubasznego Krasnoluda. Wrzucił zamroczoną ekipę na swój grzbiet, poczym wzniósł się w powietrze i zrzucił towarzystwo wprost do pobliskiej rzeki. Przywrócone do świadomości pokraki stopniowo wyczerpywały rzucany w kierunku smoka zestaw znanych im wulgaryzmów, co ten, krążąc nad nimi, kwitował rechotem i ognistym parskaniem, które dodatkowo podwędzało Pyskatego i spółkę. Całości tej krotochwili przyglądali się weseli do rozpuku okoliczni mieszkańcy, dla których był to wyjątkowo obiecujący początek weekendu.
Piątek, 9 stycznia 2015

Foszasty Olbrzym

Gdzie wcześniej mieszkał ów jegomość wiedziały tylko leśne zwierzęta, które często ufnie zaglądały do jego okien. Gigant o gołębim sercu wybrał Chmielogród na swój nowy dom, gdy ognisty żywioł w podmiejskich borach zniszczył jego matecznikową ostoję. Olbrzym ledwo uszedł z życiem, wyrąbując drogę ucieczki potężną maczugą, którą łamał stojące mu na drodze drzewa jak zapałki. Wydarzenie to odmieniło bohatera, który z samotnika stał się może i bardziej przystępny w obyciu jako świeżo upieczony mieszczanin, ale z wielce labilnym nastrojem. Dało to o sobie znać pewnego dnia, gdy o mały włos odmieniłoby się jego życie uczuciowe. Foszastego na targu zaczęła kokietować piękna niewiasta, która zalotnie mrugała w jego stronę z pobliskiego straganu.
Ten ruszył z miejsca ku swojemu urodziwemu przeznaczeniu, lecz nagle przypomniał sobie, że przed chwilą grupka podchmielonych trolli robiła sobie żarty z jego solidnych rozmiarów orlego nosa. Na takie dictum acerbum mogła być tylko jedna reakcja - foch. Nadobna kramarka tymczasowo musiała więc przełknąć gorycz odrzuconych zalotów, gdy urażony Olbrzym tuż przy niej skręcił w wąską uliczkę i oddalił się w pospiechu w nieznanym kierunku. Z jej z pozoru zawiedzionej miny można było jednak odczytać, że łatwo nie da za wygraną. Targowisko w Chmielogrodzie otwarte było wszak trzy razy w tygodniu, a ponowne wypatrzenie w tłumie gawiedzi osobnika przywyższającego ją o dwie głowy, nie było żadnym problemem.
Piątek, 9 luty 2015

Trzypalczasty Goblin

Pokazywanie wszystkim środkowego palca, zwyczaj przywieziony do portowej części Chmielogrodu gdzieś z odległej zagranicy, już dawno temu stało się pretekstem do zadekretowango uchwałą miejskiej rady chirurgicznego ich pozbawienia przez miejscowego kata. Dla pewności, operacji dokonywano na obu górnych kończynach delikwenta, który złapany i grzecznie pouczony dokonywał niebawem recydywy, lub gdy ostentacyjnie stwierdzał, że nic sobie z tego nie robił, nie robi, nie będzie robić. Ktoś celnie zauważył, że o ile trójpalczaste dłonie nie pozwalają już chmielogrodowej paskudzie jasno i dosadnie wyrażać swojej niechęci do bliższego lub dalszego otoczenia, o tyle wciąż umożliwiają uprawianie szatańsko-koźlanej symboliki. Ta jednak w nikogo bezpośrednio nie celowała, więc Trzypalczasty Goblin mógł spokojnie cieszyć się wciąż chwytnymi dłońmi.
Do utrzymania piwnego kufla wystarczą od biedy i dwa palce, trzy zapewniają już mocne dzierżenie naczynia, zarówno do picia, lub gdy trzeba, huknięcia komuś w potylicę podczas biesiadnej zadymy. Goblin często wykorzystywał to ostatnie, gdy w karczmie "Pod Jeleniem" robiło się gorąco, najczęściej podczas nieregularnych trollowych posiadówek. Zdzielenie z impetem cynową masą przez łeb tęgiej zielonej kreatury, prawie zawsze dawało kilkusekundową przewagę w salwowaniu się ucieczką, gdy troll orientował się, że sprytnie podprowadzona ze stołu zawartość jego kufla wylądowała w cherlawym ciele Goblina.
Piątek, 13 marca 2015

Rudobrody Mag

Gdy wataha trolli wiosenną porą budziła się z zimowego letargu, momentalnie wracała do swoich dawnych ulubionych i niekoniecznie miłych mieszkańcom miasta zabaw. Wędrując z hałasem po portowej dzielnicy zostawiali za sobą pożałowania godny krajobraz. Tłuczka szklana i gliniana, gdzieniegdzie kolorowy ślad po nagłej niestrawności, pozrywana ze sznurków bielizna. Tym razem jednak czekał ich srogi zawód, gdy na drodze stanął im Rudobrody Mag. Wyszydzony i zwyzywany od najgorszych, postanowił spróbować skuteczności dopiero co przygotowanej w pracowni mikstury. Połykając solidny łyk płynu, wypowiedział kilka tajemnych słów, by momentalnie zamienić się w zielonego ziomka dopiero co napotkanych paskud. Owszem, ziomka - ale płci przeciwnej! Panna troll ze wszystkimi wartymi grzechu zewnętrznymi atrybutami trollowej urody, zgrabnie przeniknęła w ich towarzystwo, a że każdy od godziny widział już co najmniej podwójnie, czarodziej słusznie przewidział, że obecność kilku dziewcząt wzbudzi niekontrolowany przypływ hormonalnych uniesień.
W bardziej niż akceptowalnej przez trolle postaci zaczął więc chodzić od jednego do drugiego i dyskretnie przekonywać, że randka z nim byłaby zaiste fascynującą, gdyby nie ten i tamten zielony gburowaty kolega, którzy właśnie próbowali mnie napastować. W efekcie już po kilkunastu minutach cała męska trollowa część nocnego Chmielogrodu pogrążona była w regularnym wzajemnym mordobiciu, które z krótkimi przerwami na kolejny kufel piwa, trwało do białego rana. Tymczasem Rudobrody, już w dawnej i znacznie dla siebie wygodniejszej postaci, budził się aby zacząć nowy dzień. Uśmiechał się na myśl, że mocno zmęczeni Pyskaty i jego drużyna zbierani są właśnie z ziemi przez miejskie straże i ładowani na wozy. Z nich pewnikiem zostaną odstawieni ku tymczasowemu miejscu przeznaczenia - magicznie, choć bez udziału czarów, przywracającej trzeźwość podmiejskiej fosy.
Piątek, 10 kwietnia 2015

Kulawy Ork

Przeszywający mózg ból od dawna zepsutej górnej jedynki, zmusił Kulawego Orka do wizyty u miejscowego kowala, który w drastycznych okolicznościach i z wykorzystaniem prostych narzędzi, przynosił ulgę potrzebującym. Wypity przed rwaniem antał mocnego piwa nie pomógł jednak odpowiednio znieczulić delikwenta, kowal zastosował więc środek ostateczny. Zachodząc go od tyłu, grzmotnął w tępy kark specjalnie do tego celu przystosowaną pacawką. Pomogło. Gdy Kulawy w głębi swojego jestestwa odwiedzał po kolei wszystkie pola bitew, na których postawił dotychczas stopę, dentysta solidnymi cęgami dokonał precyzyjnej i całkowicie bezbolesnej już ekstrakcji. Po godzinie, gdy przez uchylone powieki świadomość orka przedostała się z powrotem na świat, a język potwierdził namacalnie istnienie w dziąsłach pustego miejsca zamiast zęba, Kulawy powoli wstał i zapomniawszy o ułomności swojej nogi postawił krok do przodu.

Grawitacja dokonała reszty. Kulawy poleciał z impetem w kierunku paleniska i upadł całym ciężarem na jego miech. Ciśnienie wtłoczonego powietrza buchnęło przez komin takim żarem, że w ogniu błyskawicznie stanęło kilka okolicznych chat. Szczęśliwe sąsiedztwo rzeki, przy ofiarnej pomocy czeladników i pachołków, pozwoliło szybko powtrzymać żywioł. Do kolejnej wypłaty, chodząc po Chmielogrodzie w osmalonych ciżmach i dziurawych od ognia porciętach przypominali, że kowalskie rzemiosło to bardzo niebezpieczne zajęcie.

Piątek, 8 maja 2015

Garbaty Niziołek

Pewnej popołudniowej sjesty Garbaty Niziołek delektował się smakiem dopiero co przywiezionej do "Jelenia" warki piwa. Spokojną kontemplację przyrody zakłócił jednak pokaźnych rozmiarów jegomość, otoczony kilkunastoma pachołkami. Widać było, że to ktoś z zagranicy, gdyż jego niezrozumiały i dziwnie brzmiący język nie pozwalał na wychwycenie choćby odrobiny treści. Z gestykulacji można było jednak zrozumieć, że chce piwa. Z twarzy i chodu natomiast, że ma już ich w sobie kilkanaście. Z pełnym kuflem usiadł przy tym samym stole co Niziołek i zaczął coś mu wyjaśniać. Niziołek, jako człek oczytany i obyty, odpowiedział w języku gościa, że lepiej jeśli przejdą na język neutralny, czyli łacinę. Ten podchwycił temat i już po chwili rozmowa zaczęła się wyraźnie kleić. Po kolejnych wychylonych kuflach, w nader wesołej atmosferze, obaj mieli już spisane warunki niziołkowego ożenku z córką majętnego gościa.
Ten, opromieniony wizją rychłego posiadania dziedzica, dał się ponieść atmosferze, rzucił sakwą dukatów w kierunku karczmiarza, by po chwili wszyscy upajali się ich szczęściem. Nazajutrz przyszli teść i zięć obudzili się pod ścianą karczmy. Spojrzęli sobie głęboko w oczy pytając kim jest ten, na którego właśnie patrzą. Tęgi bół głowy utrudniał wzajemne rozpoznanie. Po powrocie do domu Niziołek musiał odespać dodatkowe kilka godzin, co pozwoliło mu na dobre zapomnieć o poprzednim dniu. Tydzień później, gdy oddawał praczce swój mocno już zabrudzony i dziurawy surdut, znalazł w nim zmięty kawałek papieru, w którym rozpoznał niedawną umowę. Problem w tym, że jej część adresową wraz z rąbkiem kieszeni pożarły myszy, czyniąc z zięcia anonima. W ten sposób niedoszły pan młody zyskał kolejną historię do okołopiwnych rozmyslań.
Piątek, 12 czerwca 2015

Zniewieściały Czarnoksiężnik

Pewnego późnowiosennego wieczoru, potężna eksplozja wstrząsnęła Chmielogrodem tak, że większość schnących na sznurkach za oknami rajtuz i onuc pospadała na ziemię. Snop barwnych fajerwerków mieszał się z siarkowym odorem, co wielu poczytało za nagły atak szału Szczerbatego Smoka. Nic jednak bardziej błędnego. Okazało się bowiem, że w pracowni Zniewieściałego Czarnoksiężnika, gdzie od lat studiował ideę kamienia filozoficznego, doszło do nieplanowanej reakcji łańcuchowej o magiczno-chemicznej naturze. Ocalały i mocno okopcony eksperymentator wygrzebał się z rumowiska z cudem zachowaną fiolką nienaturalnie świecącego płynu w dłoni. Tłum zebrany wokół centrum wydarzeń wpatrywał się jak w geście triumfu Zniewieściały piskliwie zakomunikował, że już niebawem jego budzący wesołość falset, zmieni się w dostojny tenor.

Wychyliwszy zawartość probówki, skulił się z grymasem na twarzy, przełknął paskudną miksturę, po czym nisko zagrzmiał w kierunku gawiedzi. Jego demoniczny rechot słychać było nawet w odległej karczmie, gdzie urzędujące wesoło trolle wyczuły pojawienie się kogoś, kto niechybnie weźmie je pod but. I rzeczywiście, już po tygodniu ciemne moce Chmielogrodu miały nowego zwierzchnika, którego polityczne horyzonty wykraczały daleko poza zakulisowe rozgrywki miejscowego Ratusza. Widząc co się święci, Rudobrody Mag, udał się w sobie tylko znane miejsce, gdzie przygotowywał odpowiedź na nadciągające niechybnie mroki rządów Zniewieściałego. Na magię mogła pomóc tylko magia. Zbliżał się czas prawdy...

IDEA

Witamy w Chmielogrodzie!


P
rojekt Chmielogród to szeroka kooperacja ludzi i miejsc, zawiązana, by stworzyć świat pełen niesamowitych postaci i niezwykłych historii, a co najważniejsze, dobrym piwem płynący. Przenosimy Gdańsk do krainy elfów, orków i innych baśniowych stworzeń! W krainie tej jej mieszkańcy oraz wszyscy uczestnicy wspólnej zabawy, którzy do nich dołączą, co miesiąc wezmą udział w piwnej premierze. Pojawi się na niej za każdym razem inny bohater piwnej opowieści, tworzonej specjalnie na tę okazję.
Brzmi tajemniczo? Zapowiada się interesująco? Tak właśnie będzie. Nikt z nas nie wie, jak ta historia się potoczy, ani jaki będzie jej finał. Na przemian będziecie poznawali przedstawicieli sił dobra i złych mocy Chmielogrodu. Ich historie będą się przeplatać, ale spotkacie ich w dwóch różnych miejscach – raz w Browarze Piwna, raz w Degustatorni.
Aby stworzyć taki projekt, miejsce to jednak nie wszystko. Potrzebni są ludzi. A więc, kto za tym stoi? Wojciech Szlosowski – manager Degustatorni Gdańsk – to pomysłodawca, organizator i koordynator projektu. Bez niego Chmielogród w ogóle by nie powstał. Ola i Tomek – właściciele Browaru Piwna – bo ktoś musi przecież zapłacić za ten szalony pomysł. Wojciech Piasecki – piwowar Browaru Piwna, notoryczny zdobywca „ blach” na birofiliach w Żywcu¬ – na potrzeby projektu zgodził się złamać swoją żelazną zasadę nieużywania amerykańskich chmieli. Przemysław Rudź – człowiek orkiestra i współczesny człowiek renesansu, astronom, muzyk i pisarz – stworzy i opisze świat Chmielogrodu. Łukasz Obłażewicz – nad wyraz uzdolniony artysta-grafik – ożywi i zwizualizuje każdego z bohaterów Chmielogrodowej sagi. Paweł Trella – pan i władca obrazu ruchomego – nakręci film z każdej premiery. Najważniejszymi postaciami w tym projekcie będziecie jednak Wy. Każdy, kto przyjdzie na premierę nowego piwa, będzie miał wpływ na to, jak potoczą się losy bohaterów tej piwnej historii.
Nasłuchujcie dalszych wieści! Szczegóły – już wkrótce.
Zapraszamy na naszego fanpaga https://www.facebook.com/chmielogrod
Obsługa medialno-blogerska projektu Browarnik Tomek i Małe Piwko Blog

ZNIEWIEŚCIAŁY CZARNOKSIĘŻNIK

G

dyby urodził się dziewczynką, miałby zapewne na imię Intryga. Zresztą typowo kobiece zachowania, znane z jarmarcznych terkotań przekupek, nie były mu obce. Knucie, snucie, konszachty, zakulisowe spotkania i rozsiewanie plotek, czuł się w tym jak ryba w wodzie. Stroniły od niego nawet ciemne moce Chmielogrodu, gdyż zmienne nastroje Zniewieściałego Czarnoksiężnika, mogły i im uprzykrzyć życie. Odrobina czarów i już natrętny troll stawał się ubezwłasnowolnioną kreaturą na jego postronku. Dzięki tym umiejętnościom, przy samotniczym usposobieniu, uznawany był powszechnie za szarą eminencję miasta, mającą realny wpływ na bieg wypadków.

Zniewieściały Czarnoksiężnik







FOTOREPORTAŻ

warzenie American Pale Ale


Fotorelacja z premiery Foszastego Olbrzyma, która odbyła się w Browar Piwna 09.01.2015r

ZOSTAW NAM WIADOMOŚĆ

Imię i nazwisko (wymagane)

Adres email (wymagane)

Temat

Treść wiadomości

Hurtownie i lokale zainteresowane zakupem naszych piw zapraszamy do kontaktu pod adresem mailowym marketing@chmielogrod.pl

FacebookGoogle+Email